Znałam kogoś, kto nie wiedział co to nieszczęście.
Znałam kogoś, kogo nigdy nie widziałam by płakał.
Znałam kogoś ,bardzo szczęśliwego.
Znałam kogoś, kochającego wszystkich.
I znałam kogoś, kto nigdy nie przeklinał świata.
Wbrew pozorom, była to jedna osoba.
Ktoś, komu życie zawsze się podoba.
Człowiekowi temu egzystencja na tym globie, najmniejszego problemu nie sprawiała.
W pewien sposób raczej nie tylko mnie ta postawa zastanawiała.
Po pewnym czasie dowiedziałam się czegoś nowego...
Po pewnym czasie dowiedziałam się wszystkiego...
To był ktoś, kto zmywał z siebie radość na noc,
i chował w pudełko swoją całą moc.
Moc, która sprawiała że świat był kolorowy.
Rano przyoblekał się w radość, szczęście, beztroskość.
I na nowo był jak idealnego świata Arkadii gość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz