Stoję teraz w parku
W pewnym jego zakamarku.
Deszcz,wilgoć, mgła
Gdzieś w oddali widać leżące ciała.
Nie, to tylko jeden człowiek, jedno ciało
To wcale nie dużo, ale i nie mało.
Powieki zapewne przykrywają całkowicie jego oczy
A obok po chodniku ciemna zmora kroczy.
Szelest, szmer i coś w popłochu ucieka
Szum... to znak, że niedaleko jest rzeka.
Rzeka pełna głów i trupów
Słychać odgłos łamanych kręgosłupów.
Ciemność coraz głębsza, niebo niby atramentem zalane
I znów odgłos, jak gdyby patyki łamane.
Jest zimno, zaczyna padać deszcz
Ujrzawszy czyiś cień, przechodzi mnie dreszcz.
Zaczynam uciekać, oddycham ciężko i z trudem
Wybiegam z parku, udało się jakimś cudem.
Rozglądam się wkoło i oczom nie wierzę
Znów w parku... mam dość, oddaję się w ofierze.
„Qui vivra, verra. – Kto przeżyje, zobaczy.“
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz